wtorek, 18 stycznia 2011

obraz czy obraza poprawczaków?

Polacy mają w zwyczaju narzekać, nieraz niesłusznie. czy na system resocjalizacji nie powinniśmy narzekać? chciałabym, żebyście się przyjrzeli kilku ważnym elementom tego "systemu". nie da się ukryć, że więzienia, ośrodki poprawcze i wychowawcze są przepełnione i nie są w stanie prowadzić skutecznej terapii. poza tym miesięczne utrzymanie jednego wychowanka wynosiło w 2007r. ok 7tys !! czyli pieniądze na resocjalizację są ! ale na co wydawane? bo chyba nie na resocjalizację wychowanków... remonty, wyposażenie placówek, pensje wychowawców. Ministerstwo Sprawiedliwości tłumaczy się tym, że izolacja jest tańsza niż wychowanie, ale nie o to chodzi by izolować ale by wychowywać!!! ale czy ważniejsze są nowoczesne warunki czy sam przebieg procesu? warunki są dobre (jasne że nie wszędzie i nie takie jak byśmy chcieli) ale to nie wystarczy. nasz system resocjalizacji nie jest skuteczny, ponieważ ok 58% wychowanków poprawczaków wraca na drogę przestępstwa. Wielu przyznaje że zakład zmienił ich życie, ale co po wyjściu?brak pomocy następczej.. brak pracy, mieszkania, perspektyw... i znowu trzeba kraść, oszukiwać..
problemy można by mnożyć...TU możecie przeczytać więcej na ten temat.
ciekawa jestem Waszych opinii o systemie resocjalizacji w Polsce. Czy jest skuteczny? jakie zasoby są potrzebne by prowadzić skuteczne działania?

sobota, 15 stycznia 2011

resocjalizacja czy gra pozorów?

dziś chciałabym kontynuować temat sensowności resocjalizacji. oczywiście wydaje się że jeśli tylko chce się wyjść z "bagna" i ciężko się pracuje nad sobą, to jest to możliwe. Ale nie jest tak do końca gdy patrzy się na realne historie ludzi, którzy resocjalizacji wymagali..
Takim człowiekiem jest z pewnością Mahmet Ali Agca, turecki zamachowiec, który zabił dziennikarza oraz dokonał nieudanego zamachu na życie Jana Pawła II.
Jego biografia:
Dziś już jest na wolności, po dwudziestokilkuletnim wyroku odbytym w więzieniu. Kiedyś - arogancki, zbuntowany młodzieniec, terrorysta. Dzisiaj - siwy, schorowany i odmieniony. Uczy się języków, chce napisać książkę, ogłasza się nawet mesjaszem, nawrócił się na chrześcijanizm, chce się ochrzcić i ożenić.
Przeczytajcie !

Papież mu wybaczył, choć Agca ubolewał nad niepowodzeniem zamachu. Dziś oczekuje tego samego od świata- wybaczenia. W mediach jawi się jako pokorny, zresocjalizowany człowiek. Czy chce się dobrze pokazać w mediach czy też rzeczywiście przeszedł wielką zmianę? Czy okrutny, z zimną krwią zabijający terrorysta zasługuje na drugą szansę? czy został zresocjalizowany czy to tylko gra pozorów? piszcie !

poniedziałek, 10 stycznia 2011

czy resocjalizacja jest możliwa?

kliknijcie na tytuł, aby przeczytać ciekawą pracę studentów na temat sensu resocjalizacji
proces przywracania jednostki dewiacyjnej, patologicznej do "normalności" z pewnością nie jest łatwy. Oczywiście, ważne jest zaangażowanie jednostki w ten proces, chęć zmiany, poprawy i innego życia niż dotychczas. Ponadto granice resocjalizacji wyznaczane są także przez stopień wykolejenia dziecka czy dorosłego lub zaburzenia charakterologicznego oraz od środowiska wychowującego lub lokalnego, w którym wychowanek przebywa. Często problemy wychowawcze spowodowane są zaburzeniami układu nerwowego lub czynnikami wrodzonymi, dziedzicznymi, które to powodują zaburzenia w zachowaniu. O ile są to zaburzenia typowo chorobowe, o tyle leczenie skupia się na medycznej pomocy. Jeśli jednak zaburzenia są natury społecznej, psychicznej, osobowościowej czy behawioralnej, resocjalizacja jest możliwa (lub nie) przez wychowawców, pedagogów.

Dokąd sięga resocjalizacja?
Resocjalizacja jest możliwa dzięki współpracy terapeutów z wychowankiem. Niezbędne jednak są siły rozwojowe tkwiące w jednostce. Im słabsze są te siły, tym bardziej wychowanek jest zależny od pomocy ośrodka. Wychowawca musi również uświadomić sobie możliwości, środki resocjalizacji, stan wychowanka, zasoby środowiska i odpowiednio dobrać metody pracy, możliwość wpływów na jednostkę. Oczywiście resocjalizacja tym skuteczniejsza, im wcześniej zdiagnozowana patologia/problem i rozpoczęte działania. Negatywnie na proces terapii wpływają również głosy niechęci i krytyki opinii publicznej, środowiska lokalnego oraz niechęć do jednostki. Szansą jednak jest wychowanie i każdy człowiek ma do tego prawo. Jednak o stopniu wychowalności decydują czynniki społeczne i biologiczne.
Czy więc całkowita poprawa jednostki jest możliwa? 
Całkowita poprawa to stan, w którym przywrócone zostały prawidłowe motywacje i formy zachowania się jednostki. Wynik tego procesu zależny jest od 3 czynników: stanu psychofizycznego jednostki, przebiegu procesu terapeutycznego i skuteczności stosowanych środków oraz od podmiotu resocjalizacji. Pewnych zaburzeń tj.: zaniedbania wychowawcze, braki materialne, niezaspokojone potrzeby emocjonalne powodują określone zachowania, których nie można całkowicie zmienić przez wychowanie. Czy więc powrót do "normalności" jest możliwy? Czy istnieje szansa na całkowite wyleczenie wychowanka w procesie resocjalizacji? Czy może on zmienić swoje zachowanie na tyle, żeby nie mieć skłonności dewiacyjnych? Czy wierzycie, że człowiek "zresocjalizowany" istnieje ? komentujcie :)

czwartek, 6 stycznia 2011

kto ma resocjalizować?

z dyskusji można wywnioskować że, aby móc resocjalizować wychowanków czy więźniów należy mieć odpowiednie do tego przygotowanie i wykształcenie. Zdanie, które bardzo często słyszę o studentach resocjalizacji, to że "oni sami wymagają resocjalizacji". Co ludzie mają na myśli mówiąc takie zdanie? Czy ludzie, którzy prowadzą terapię w ośrodkach, resocjalizują młodzież czy dorosłych, czy sami muszą doświadczyć jakiejś przemiany? czy skuteczna resocjalizacja to ta przeprowadzana przez osoby zresocjalizowane (takie które miały problem z prawem, naruszały normy a teraz wyszły na prostą)? czy resocjalizują ci ludzie, którzy sami mają problemy z tożsamością, umiejętnością dostosowania się do społeczeństwa? co myślicie na ten temat? jak bardzo skuteczność resocjalizacji od osób które je prowadzą? czekam na opinie :)

wtorek, 28 grudnia 2010

witam ponownie !

witam po długiej nieobecności..dziękuję za żarliwą dyskusję, głosy czy resoscjalizować i kogo są podzielone..jasne! każdy ma swoje zdanie na temat. dziś chciałabym opowiedzieć Wam o jednej z metod resocjalizacji i o wrażeniach jakie wywarło na mnie spotkanie na jadnym z wykładów, z Panem Dariuszem Szada-Borzyszkowskim, reżyserem telewizyjnym i teatralnym. Obecnie pracuje on nad trzecim przedstawiem z więźniami z białostockiego zakładu karnego.. Poprzednie dwa projekty kosztowały go niemało zdrowia fizycznego i psychicznego, wszak wszedł on bezpośrednio w nieznany jemu dotąd świat więźnia.Musiał nauczyć się zasad więźniów, zaskarbić sobie ich zaufanie i przekonać, że teatr może być dla nich. Pyataliśmy go jak to zrobił? Nasz gość odpowiedział: po prostu! Ustaliłem z więźniami jasne zasady - nie bedzięmy siebie wykorzystywać, jesteśmy tu w określonym celu- pracujemy nad projektem, a udział w nim nie jest przymusowy! Wielokrotnie więźniowie próbowali sprawdzić cierpliwoćść i charakter swojego "nauczyciela". Co mnie zaitrygowało to to,że reżysera wcale nie interesowały wyroki więźniów, kto za co i ile siedzi...mówił : może lepiej czasem nie wiedzieć..(sądzę że uniknął w ten sposób zbednych uprzedzeń, a  za niewinność przecież nie siedzą...) I jeszcze jedno zdanie, które powtarzał im jak mantrę : Jesteście tacy jak inni ludzie i macie takie same prawa !!
A jak wyglądała praca nad projektami? rzecz jasna, że o wiele łatwiej prqacuje się z profesjonalistami. Przygotowanie przedstwienia aktórów trwało  2miesięce, więźniom potrzebne było ok.4-5. Nie było łatwo przekonać do siebie grupę R-3 (ostrej recydywy, grypsujących) wiele z wymogów roli było nie do zaakceptowania przez liderów tej grupu -uwłaczało to ich godności i prestiżu w chierarchii więziennej.. praca nad samym tekstem, czytaniem i intonacją trwała kilka tygodni.Wiele wysiłków należało też włożyć w wyrażanie emocji. Oni nie potrafili okazać miłości, zaufania, szacunku - niestety życie trochę zmieniło im priorytety.. proste gesty czy słowa nie przechodziły im przez gardło...Reżyser jednak cierpliwie ćwiczył ich empatię, uczył wyrażać emocje, przenosił to na sytuacje dobrze im znane, na realia więzienia.było dużo łatwiej. Pracy nie ułatwiał także personel średni. Klawisze więznienni naśmiewali się z tego pomysłu terapii przez teatr, robili problemy natury organizacyjnej, a mimo to aktorzy i reżyser cierpliwie pracowali nad przedstwaieniem.
Dzień premiery. Przedstwienie odbyło się w prawdziwym teatrze, organizacyjnie trudne.W pierwszych rzędach personel więzienia, wychowawcy, dyrekcja, nawet klawisze...ich wzrok utkwiony w scenę, aktorów (oni nieco zażenowani, zmieszani - twardziele przebierają się przed jakby nie było swoimi "wrogami" ), chwila zawachania...ale grają dalej. Premiera daleka od profesjnalnego występu. Scena finałowa przedstawienia "Kobieta nad nami", mowa o marzeniach...ku zaskoczeniu widzów i samego reżysera, ta scena była najbardziej przekonująca, szczera i prawdziwa. Wypadła lepiej niż u aktórów profesjonalych. a dlaczego? Zdaniem naszego gościa, marzenia to jedyna rzecz w więzieniu, którą doskonale znają. Marzenia trzymają ich przy życiu, mimo dlugich wyroków. Jedni marzą o wyjściu, inni o przepustce, jeszcze inni o papierosach w paczce od rodziny czy liście od dziewczyny..Marzą o tym czego im brakuje, co jest dla nich tak ważne, za czym tęsknią. I o tym nie mówią może głośno, ale każdy z nich marzy i to pokazali w finale. Występ oklaskiwany, w nich duma rosła, ale najbardziej czekali na opinię swego guru - reżysera. Powiedział, że jest z nich zadowolony, że się otworzyli, że pokazali co w nich tkwi, a co nie jest widoczne na pierwszy rzut oka..wrażliwość, chęć do nauki, pracy, chęć zmiany. nauczyli się także pokory i szacunku do siebie jako do współpracowników..Już po spektaklu jeden z więźniów powiedział: - W tej sztuce, jak u nas, toczy się walka o bycie lepszym, o kobietę. Czy w naszym prawdziwym życiu wygra nasze pragnienie czy znowu los? To się okaże...wielu  z nich wielokrotnie jeszcze zwracało się do Pana Dariusza w problemach osobistych, on nie traktował tej znajomości ani całkiem służbowo ani na stopie przyjacielkiej. Nie ma wątpliwości, że ten człowiek wzbudził w nich pewne pokłady energii i uczuć. Może to jego podejście człowieka do człowieka (nie pracował nigdy wcześniej z więźniami, nie ma tez przygotowania  pedagogicznego ), jego otwartość, komunikacja i jasne zasady sprawiły, że ci twardzi i niewątpliwie brutalni ludzie bawili się i uczyli teatrem.
Czy uważacie, że takie projekty jak ten mają sens? Czy możliwa jest resocjalizacja prze teatr? Czy tacy ludzie jak pan Dariusz (bez przygotowania resocjalizacyjnego) powinni pracować z więźniami? Czy personel średni nie potrafi zapewnić takich metod więźniom? a może powiinii oni jak dotychczas katować i podburzac do buntów więźniów? Napiszcie co sądzicie na ten temat... liczę na Was :)

fragment drugiego projektu: przedstwienie "Jasełka moderne"
http://www.youtube.com/watch?v=2DyxShm_jnQ